niedziela, 15 lutego 2015

Dlaczego Glasgow nie jest miastem dla sztywniaków...

Dziś drodzy czytelnicy odpowiemy sobie na pytanie, dlaczego Glasgow nie jest nudnym miastem i dlaczego wystarczy piętnastominutowy spacer, aby poprawić sobie nastrój na resztę tygodnia ;)

POWÓD nr 1:
w środku dnia na ulicy możesz posłuchać koncertu, wziąć wizytówkę zespołu, który zagra na Twoim przyjęciu i zdziwić się, że można TAK fajnie grać dla ludzi na ulicy ;))) szkoda, że nie udało mi się nagrać wcześniejszego, bardziej jazzowego utworu ale... sami zobaczcie jak brzmi i wygląda Buchanan Street w sobotę...




POWÓD nr 2:
Tańczyć każdy może...
Słuchać każdy może...
Każdy orze jak może... i jest wyczil, wyluz i wyczes...







POWÓD nr 3:
To miasto dla artystów, nikt jednak do końca nie sprecyzował z czego można tu zrobić sztukę ;)




POWÓD nr 4:
Widzieliście gdzieś jeżdżącą na rowerze małpę, następnie zatrzymującą się, tańczącą, grającą i jadącą dalej po mieście... na rowerze... z przyczepką i głośnikiem z którego sączy się dźwięk ;)))




tyle tytułem Walentynek w Glasgow... :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz