Często staję przed miażdżącym wyborem czy praca, czy jeszcze jedna sesja, czy może czas wolny dla dzieciaków, a może chwila z mężem... ech... Tym razem kombinowaliśmy jak wdziękonie pod górę i mam wrażenie, że weekend był całkiem fajny... mimo pracy.
Pierwsza sesja miała miejsce w Cząstkowie - fajna wieś niedaleko Czosnowa. Chłopcy skakali po łące, ja cykałam za krzakami, tata cykał z za krzaka - pełna symbioza. Potem wyruszyliśmy na zwiedzanie lotniska w Modlinie. Wychowałam się w bliskiej okolicy i bardzo zależało mi na tym, aby zobaczyć jak cywilizacja rozkwita na nowodworskiej wsi ;) Lotnisko - fajne fajne... bardzo kameralne i nawet widzieliśmy odlot Ryan Aira na Marsylię :) Zachciało się wakacji!
Hot Dogi na lotnisku są meeeega, leżaki jeszcze fajniejsze, ale i tak gwoździem programu okazały się... fontanny w parku w Nowym Dworze Mazowieckim... Jakby takich fontann było mało w W-WA ;) Dzieciaki mokre, szczęśliwe i ćwierkające wróciły do domu...
Pierwszy dzień przedszkola i zerówki upłynął nam spokojnie, ale już drugiego dowiedziałam się, że Nat (3 lata) ma dziewczynę Kolę (pewnie Nikolę), zaś Tym (6 lat) uważa, że w zeróce najgorsze są.... te całusy.... dziewczyn, które go ganiają po całej sali.... ech... miłość jest piękna :P
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz